Holandia06.2008

Koniec czerwca 2008 to pierwszy wyjazd do Holandii. Minął niecały rok od sprowadzenia auta. Pojechaliśmy odwiedzić znajomych i pochwalić się jak wygląda pojazd po renowacji.

Na zdjęciu: Volvo nad Morzem Północnym w Westkapelle. Południowo-zachodni kraniec Holandii.

 
 

Volvo w miasteczku w środkowych Niemczech.
Powrót z Holandii.

 
 
 

Rumunia07.2008

Przyszła pora na właściwą podróż poślubną. Trasa wiodła przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Grecję i z powrotem. Dotarliśmy do wschodniej części Grecji w okolice miasta Alexandrupoli. Podróż trwała dwa tygodnie.

Na zdjęciu: My i nasze Volvo w Transylwanii. Rumunia.

 
 
 

Poranne mgły nieopodal twierdzy Rasnov. Jeden z kilku noclegów w Transylwanii. Rumunia.

 
 
 

W tych niepozornych górach zaliczyliśmy chyba najbardziej strome podjazdy jakich doświadczyło nasze Volvo.

Na zdjęciu - niebieskie skały koło miejscowości Slanic. Rumunia.

 
 
 

Bułgaria07.2008

Okolice Varny. Przystanek nad Morzem Czarnym. Krótki odpoczynek. Silny wiatr sprzyjał suszeniu ubrań (koszula na drzewie) i namiotu.

 
 
 

Nad Morzem Czarnym koło wsi Emona. Dotarcie na ten klif było wielkim wyzwaniem dla amortyzatorów i nerwów. Nie było co prawda w ogóle niebezpiecznie, ale bardzo wyboiście. W tłumiku zrobiliśmy dziurę, która hałasowała aż do wizyty w Greckim warsztacie.

 
 
 

Grecja07.2008

W Grecji naprawiliśmy tłumik i ruszyliśmy drogami drugiej (lub czwartej) kategorii wzdłuż wybrzeża.

 
 
 

Śmiało wjechaliśmy na niby-twardą plażę. Na zdjęciu wygląda sielankowo ale 5 minut później zakopaliśmy się po osie. Korzystając z pomocy życzliwego Greka wspólnym wysiłkiem wypchaliśmy Volvo z powrotem na jezdnię...
Na takich półdzikich plażach Grecji obozowaliśmy kilka dni.

 
 
 

Było baaaardzo gorąco. Jeden z postojów na picie.
Dookoła drzewka oliwne i dużo kamieni.

 
 
 

Norwegia06.2009

W połowie czerwca wybraliśmy się do Norwegii. Ruszyliśmy promem ze Świnoujścia do Ystad a potem jadąc przez Gotheborg, Oslo, Bergen, Trondheim dotarliśmy na kraniec Lofotów. Wróciliśmy z kolei wybrzeżem Bałtyku.
Celując w datę przesilenia letniego załapaliśmy się na słońce o północy.

Na zdjęciu: Volvo w dolinie polodowcowej w środkowej Norwegii.

 
 
 

Borgund stavkirke - Volvo na tle naprawdę starego Kościoła klepkowego w Borgund.

 
 
 

Przejazd drogami Norwegii wiązał się z pokonaniem licznych tuneli. Niekiedy po przejechaniu tunelu zmieniał się krajobraz - wjeżdżamy zieloną wiosną - wyżeżdżamy mroźną zimą. Większość tuneli miała około 3 kilometrów ale zdażały się też dłuższe. Tunel na zdjęciu miał 24 kilometry i po drodze dwa miejsca na krótki postój.

 
 
 

Choć na niektórych drogach można było spotkać niewielu ludzi, nie mogliśmy narzekać na brak zainteresowania. Stado ciekawskich kóz powitało nas w dolinie przed wjazdem do niewielkiej wioski nad fjordem.

 
 
 

Trasa przez Norwegię wiązała się z ciągłym pokonywaniem dużych różnic wysokości. Raz byliśmy na poziomie morza, by po godzinie znaleźć się tuż przy wierzchołkach gór, ponad 1000 m n.p.m.